piątek, 8 lipca 2016

Realizm

Jeszcze kiedy byłam w ciąży i przeglądałam internet (no dobra... plotkarskie strony typu pudelek.pl, kozaczek.pl czy jakiś inny kalosz) to zastanawiałam się jak to możliwe, że celebrytki (czyli osoby znane z tego, że są znane ;) ) tak szybko wracają do formy sprzed ciąży... I jest sobie taka gwiazdka, która dopiero co urodziła dziecko a wygląda jakby w ciąży nigdy nie była... Piękny umięśniony brzuszek w dwa tygodnie po porodzie, fryzura prosto z salonu i tipsy o zabójczej długości...
I patrzę na siebie... Brzuch jak w trzecim miesiącu, włosy związane w kucyk bo dziecię lubi chwytać i wyrywać matczyne loki a uścisk w tym przypadku ma jak Pudzian... Paznokcie krótkie żeby wierzgającego dzieciora nie podrapać - wystarczy, że sam sobie buźkę rysuje bo matka jakoś niezdarnie jej manikiur zrobiła bojąc się, że razem z pazurami palce utnie...
I patrzę czasem na inne świeżo upieczone mamusie - a okazji sporo jak się na oddziale położniczym bywa - że czasem trudno odróżnić, która przed, a która po porodzie, bo okazuje się, że ta piłeczka nie wchłania się w magiczny sposób razem z wypchnięciem dziecka na świat...
I uśmiecham się sama do siebie, bo choć idealna na prawno nie jestem to przynajmniej szczęśliwa. Dziecię do cyca przyssane coraz bardziej mięśnie rąk obciąża - może przynajmniej biceps sobie wyrobię ;)

A jedyny moment kiedy kryzys przychodzi to gdy przy otwartej szafie staję i stwierdzam, że nie mam w co się ubrać. Ciążowe ubrania z tyłka spadają a przedciążowe jeszcze na niego wciągnąć trudno..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz