Nie lubię karmić cyckiem w miejscach publicznych. Jak mam wybór to wolę w
domu. Wczoraj jadąc autobusem utknęłam w mega korku. Żar leje się z
nieba... Klima działa tylko w deklaracjach dyrekcji mpk. Nawet automaty
biletowe przestały działać. Nikt rozsądny nie wychodzi z dzieckiem z
domu. No chyba, że ma umówioną od kilku tygodni wizytę i musi jakos
przetrwać ten nagły powrót lata... Karmiłam dziecko w mega korku w mega
zatłoczonym autobusie... Z jednej strony były życzliwe spojrzenia
i na szczęście ktos nam ustąpił miejsca... Początek byl na stojąco. Z
drugiej strony nie obyło sie bez komentarza, ze dziecku w taki upal to
powinno się wodę z soczkiem podawać jak chce pić. A jak głodne to pewnie
mleczko Malo treściwe i dlatego mała tak często chce cycka... Morderczy
wzrok w stylu "milcz kobieto, wiem co robię" zdziałał cuda i ma tym się
rozmowy skończyły...
PS. Dlaczego ludzie uzurpują sobie prawo do
dotykania dzieci bez pytania? Nie znoszę tego... Ja ją karmię a kobietka
obok ją za nóżkę łapie i się rozczula jaka "ślicznusia malusia".
Kurczę, ja nie chodzę i nie dotykam wszystkich dookoła. Zresztą nikomu
nie przychodzi do głowy takie zachowanie w stosunku do dorosłych...
Dlaczego więc jest jakieś przyzwolenie na zaczepianie dzieci? Aż mnie
skręca jak ktoś tak robi. I zawsze zwracam uwagę, ze sobie tego nie
życzę. I zawsze taka osoba czuje się święcie oburzona...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz