Najtrudniejszy był ten pierwszy raz. Stres. Strach. Pośpiech. I nerwy bo
dziecko się rzuca i wije. Nie odpuściłam. Powiedziałam sobie "Kobieto!
Ona jest głodna. Nie ogarnia tego, że jesteście na spacerze. Jedyne
czego chce to jeść. I kompletnie nie przemawia do niej twoje gadanie, że
niedługo wrócicie do domu. Chce jeść teraz. Natychmiast!".
Więc
zrobiłyśmy podejście drugie. Spokojniej. Bez wyrzutów sumienia, że
"wyciągam cyca" w miejscu publicznym, bez zastanawiania się czy
ktoś za chwilę powie mi, że obrażam jego uczucia estetyczne, religijne
czy cholera wie jakie jeszcze. Spokojnie siadłam przy ścianie, obróciłam
się tyłkiem do chodzących ludzi i przystawiłam dziecko do piersi.
Uspokoiła się. Ja też się uspokoiłam. Nikt nie krzyczał, nikt nie
komentował. Ba! Nawet usłyszałam, że takie słodkie maleństwo je sobie z
cycusia. Matka córce tłumaczyła dlaczego ta pani siedzi w kącie i
próbuje nie pokazać za wiele.
Później było już łatwiej. Nie, nadal
nie lubię karmić w miejscach publicznych. Wolę swoją kanapę i wygodną
poduszkę. Tylko, że z takim maluchem nie da się inaczej. Znaczy da się.
Wystarczy nie wychodzić z domu na dłużej niż 10 minut. Dzieci z piersi
jedzą. Ale też piją. Zwłaszcza w takie upały częściej domagają się
cycusia. Nie będę przykrywać się pieluchą czy też specjalnie
zaprojektowanym w tym celu dyskretnikiem. Serio! Ktoś coś takiego
zaprojektował i sprzedaje za miliony monet. Kawał szmaty zakładany przez
głowę do osłaniania się podczas karmienia... Nie będę się osłaniać z
jednego prostego powodu. Dziecku jest wtedy gorąco. Ostatnio głośno jest
o kampanii zniechęcającej do przykrywania wózka pieluchą bo dziecko jak
w termosie się wtedy czuje. Akcja słuszna. Podczas karmienia piersią
dziecko grzeje się nie tylko od temperatury otoczenia ale również od
ciała matki. Nie będę mu odbierać swobody oddychania i możliwości choćby
lekkiego wiatru na ciele. Nie wywalam cyca ostentacyjnie żeby wszyscy
mogli go podziwiać bo... no szczerze, to szału nie ma :) Jakoś nie skoczyły mi cycki o 3 rozmiary jak zapowiadali że będzie...
Karmiłam na spacerze, na uczelni i na schodach Kościoła. Nikt się nie
oburzał. Nikt od bezbożniczek nie wyzywał. Nikt o niecne zamiary
poderwania cudzego męża nie posądził.. Karmiłam. Karmię. Będę karmić
piersią tak długo jak tylko się da. Zdrowie mojego dziecka jest dla mnie
najważniejsze. I wygoda. Pokarm mam zawsze przy sobie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz