Działo się ostatnio. Kilka wizyt w przychodni skutecznie zniechęciło
mnie do służby zdrowia. Dziecko od pięciu dni kupy nie robiło. Pręży
się, wierci, krzyczy, wyje i prawie ducha wyzionie... Widać, że brzuch
boli jak cholera. Nie pomaga masaż, nie pomaga kąpiel. Tylko bąki
puszcza tak śmierdzące jakby śmieci jadło a nie matki mleko. I z głodu
wyje bo co zje to mu się wylewa. No to jazda do pediatry niech coś
poradzi. "Przeczekać! Nic się nie da zrobić... No co najwyżej może pani
wyeliminować z diety mleko, warzywa, owoce, mięso, białe pieczywo, soki
i wszelkie smażone i pieczone potrawy. I absolutnie nic strączkowego.
Bo wzdęcia na dziecko przechodzą...I koniecznie dawać dziecku herbatkę
na brzuszek. W aptece można kupić. I może soczek jabłkowy warto
podać...To na pewno kolki. Ah, no i jeszcze są takie kropelki, które
mamy z niemiec sprowadzają... Sab simplex. Taki lepszy espumisan 100.
Ale to i tak nic nie pomoże. Przeczekać trzeba. Po 4 miesiącu minie..."
Ta, jak mi się dziecko dopiero za cztery miesiące obsra to te cyferki na
pieluszkach będą oznaczać zawartość kupy a nie wagę dziecka... A ja mam
miłością żyć, bo nic jeść mi nie wolno... A dziecko ma się wykończyć z
bólu i głodu, mi ma siąść laktacja a sponsor ma być szczęśliwy bo
herbatkę kupię. Po moim trupie! Pani pediatrze podziękujemy. Od dawno
wiadomo, że dieta karmiącej matki nie istnieje. I powinno się jeść jak
najwięcej warzyw i owoców. A fasolka ma nóżki i przechodzi z mlekiem do
małego brzuszka i go wzdyma. No heloł! Soczek? 9 tygodniowemu maluchowi?
Takie zalecenia to w PRLu były. Na szczęście te czasy już minęły. Kolki
to jedno. Te są i niestety trzeba jakoś to przetrwać. Ale nie sranie od
tygodnia to coś zupełnie innego. Dziecko jak każdy człowiek -
najzdrowiej przynajmniej raz dziennie! Wchłanianie bezresztkowe to mit.
Pomógł internet. Okazuje się, że to dość popularny problem wśród
maluchów karmionych piersią. A lekarze zatrzymali się na laktacyjnym
średniowieczu. W takich sytuacjach zaleca się matce suplementować magnez
i cynk. Pierwsze dwa dni "przedawkować" czyli brać jak przy ogromnych
niedoborach, a później już normalnie. Plus probiotyk dla dziecka. Po
dwóch dniach pojawiła się wielka i śmierdząca kupa. Nie do pojęcia jest
jak to mieściło się w tych małych jelitkach. W ciągu dnia jeszcze kilka
razy była dosrywka. Dziecko szczęśliwe. Matka szczęśliwa. Normalnie szał
i dzika radość z powodu obsranej pieluchy była prawie tak wielka jak z
wygranej w totka. Od tamtej pory dziecko załatwia się regularnie - raz
dziennie.
Da się?
W między czasie zaliczyliśmy też wizytę w poradni retinopatii wcześniaków - oczka zdrowe :)
I u neurologa - tu też wszystko w porządku.
Uff, mam nadzieję, że to już koniec naszych maratonów po lekarzach. Jeszcze tylko szczepienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz