wtorek, 1 listopada 2016

On mi nie pomaga

Mój Mąż nie pomaga mi przy dziecku. Zdałam sobie z tego sprawę wczoraj. Ja prawie umieram, a On mi nie pomaga przy dziecku! I w nielicznych przebłyskach świadomości, zdałam sobie sprawę, że On mi nigdy nie pomaga przy dziecku!
Dopadło mnie coś. Albo Teściowa chciała mnie otruć sałatką. Objawy te same. Cała noc nie przespana. Rano nie miałam siły podnieść z łóżka swojego dziecka, które waży niecałe sześć kilogramów. I właśnie wtedy pierwszy raz dotarło do mnie, że mój Mąż mi nie pomaga przy dziecku.
I wtedy też pierwszy raz dotarło do mnie jak bardzo jestem Mu za to wdzięczna. Tak, wdzięczna. I nie, nie mam już objawów zatrucia, nie mam gorączki i wyprowadziłam się już z toalety. Jestem Mu za to cholernie wdzięczna. I jestem z tego powodu szczęśliwa. On od samego początku mi nie pomagał. Nigdy. I nie chodzi o to, że jest zapracowany. O nie, nie... Na szczęście weekendy ma wolne. Nie chodzi też o to, że tego naszego dziecka nie lubi. Wręcz przeciwnie - On za nim szaleje. I właśnie dlatego mi nie pomaga.

Mój Mąż mi nie pomaga przy dziecku. Bo pomoc to wzięcie na siebie jakiegoś kawałka odpowiedzialności, to zrobienie czegoś, z czym ja już sobie nie radzę. Pomoc to coś tymczasowego. To ratunek w sytuacjach kryzysowych. Pomoc to takie "być z doskoku".

Mój Mąż w pełni uczestniczy w zajmowaniu się naszym dzieckiem. I właśnie wczoraj było to widać najlepiej. Ja cały dzień spędziłam w łóżku. Marząc aby ktoś mnie dobił. A On zajmował się naszym dzieckiem. Pełnowymiarowo. Jedynie nakarmić jej nie mógł, więc na karmienie była przynoszona do cycka.

Mój Mąż mi nie pomaga przy dziecku. I jest mi z tym najlepiej na świecie.