poniedziałek, 14 listopada 2016

Wszystko przez Ciebie Córko...

To przez Ciebie Córko moje życie przewróciło się do góry nogami... Jeszcze zanim się urodziłaś, zmieniłaś moje życie o 180 stopni.
To przez Ciebie nie mogłam odejść od toalety na odległość większą niż taka, której pokonanie zajmuje więcej niż 5 minut. Najpierw przez nieustanne mdłości a później przez nieustanną potrzebę chodzenia sikać. Każde wyjście na miasto wiązało się ze szczegółowym planowaniem trasy "szlakiem WC" - czyli sprawdzenia miejsc gdzie w razie potrzeby mam biec.
To przez Ciebie wszystkie moje ubrania stawały się z dnia na dzień za ciasne. I nie, po porodzie nie rozciągnęły się na nowo. Jedyne co się rozciągnęło to skóra na brzuchu.

To przez Ciebie cierpiałam, cierpię i będę cierpieć na notoryczne niewyspanie. Bo rzygać się chciało, do toalety trzeba było wstać milion razy, bo niewygodnie przez coraz większy brzuch, bo bezsenność, bo po porodzie wszystko bolało, bo jeść chciałaś, bo za ciepło/za zimno, bo ciągle nasłuchuję czy nie płaczesz, bo plecy bolą od podnoszenia Cię z łóżeczka, bo szpital, bo choroba, bo w nocy mnie mleko zalewa i trzeba je ściągnąć...
To przez Ciebie wyglądam jak Matka Polka w Dresie... Tak, plan był inny. Miałam być zadbaną matką. Plan wziął w łeb po niemożliwości doprania ulubionej bluzki po tym jak została obrzygana. Plamy z mleka lecącego z cycka też nie schodzą łatwo... A ubrania do karmienia zwykle wyglądają jak worki.
To przez Ciebie przestałam się malować. Cóż, podobno nie powinno się jeść podkładu a ty robiłaś to notorycznie. Prosto z mojej twarzy...
To przez Ciebie mocno ograniczył się mój krąg znajomych. Nie ma już spontanicznych wyjazdów, herbaty i plotek o 23.15 czy też nocowania poza domem... Nagle okazało się, że chociaż na facebooku setki znajomych to kontakt na żywo jest z zaledwie garstką. Tą, której chce się przyjechać na mój koniec świata...
To przez Ciebie moje życie stało się szalenie przewidywalne. Każdy dzień wygląda identycznie.
To przez Ciebie przestałam się rozwijać naukowo. Większość ciąży byłam na zwolnieniu. Dwa ostatnie miesiące musiałam leżeć. Zostawiłam badania, drogi wypasiony sprzęt laboratoryjny, granty i zajęcia dydaktyczne...
To przez Ciebie musiałam zmienić całe swoje życie...


Ale wiesz co? To nie ma najmniejszego znaczenia.
To dzięki tobie poznałam mnóstwo fajnych restauracyjek gdzie tylko uśmiechali się patrząc na mój brzuch i od razu wskazywali drogę do toalety. Jak tylko będziesz większa to zaczniemy je odwiedzać... Jedzenie też mają smaczne, I zdrowe - sprawdziłam :)
To dzięki Tobie nauczyłam się z dystansem patrzeć na siebie. No i poza brzuchem urosły mi też cycki. A to akurat spory plus :)
To dzięki Tobie nauczyłam się spać w każdych warunkach. Zaczęłam kłaść się przed 2 w nocy i wylegiwać do południa. Dzięki Tobie nie marnuję czasu.
To dzięki Tobie wiem, że o wiele wygodniej tarzać się po dywanie w leginsach niż w jeansach. Twój uśmiech wynagradza mi to, że nie mieszczę się w ulubioną sukienkę. Z łatwością jednak wchodzę razem z Tobą we wzbudzający zainteresowanie i uśmiech polar dla dwojga.
To dzięki Tobie zaczęłam akceptować swoje odbicie w lustrze. Wyleczyłam się z kompleksów z dzieciństwa. Zrozumiałam, że przecież nie muszę codziennie wyglądać jak żywa reklama stoiska z kosmetykami. A jaka to oszczędność. I perfumy też na dłużej starczają.
To dzięki Tobie przestałam być wszędzie a zaczęłam być sobą. Okazało się, że Świat nie runął chociaż ja przestałam próbować go ratować. I mnóstwo wielkich przedsięwzięć także się obyło - chociaż ja musiałam zrezygnować z udziału w nich. I chociaż wiem, że do kina pójdę najwcześniej za dwa lata to wyjście z mężem na pizze stało się prawdziwym świętem. Nauczyłam się doceniać małe rzeczy.
To dzięki Tobie w końcu zapanował porządek. I zaczęłam więcej spacerować. I wolniej żyć. Poznałam sąsiadów i zwiedziłam okolice. Mam czas na zrobienie tego wszystkiego co kiedyś planowałam, że zrobię. Mogę usiąść i spokojnie poczytać książkę, mogę upiec sernik dla męża, mogę siedzieć godzinami w ogrodzie i wdychać świeże powietrze.
Dzięki Tobie zwolniłam. Nauczyłam się odkrywać Ciebie. A jesteś wspaniałym obiektem do badań. codziennie przejawiasz nowe funkcje. Nie można Cię opisać żadnym algorytmem. Są pewne powtarzalności ale... ogólnie to za dużo zmiennych. Kilka dni temu odkryłaś, że masz rączki. Od tej pory wpychasz je nieustanie do buzi. Albo ciągniesz za wszystko ci się w nie mieści. Głównie moje włosy. Do wczoraj nie wiedziałaś, że masz uszy. Od wczoraj ciągle się za nie łapiesz. Jesteś niesamowita. Fascynująca.
To dzięki Tobie mogłam zmienić całe swoje życie!

Ostatnio ktoś mi zarzucił, że teraz to jest taka moda na pisanie o trudnym macierzyństwie. Że przecież to chyba logiczne, że jak rodzi się dziecko to trzeba wszystko zmienić. A kobiety to by chciały mieć wszystko. Wszystko po staremu plus jeszcze to co nowe. Tak, chciałyby. Bo trudno jest zrezygnować z tego co się zna na rzecz tego co zupełnie nowe. I że kiedyś to było wiadomo, że kobieta to ma się zajmować dzieckiem i domem i nie miała ona jakichś większych oczekiwań. A teraz to jakieś niesłychane wymagania sobie stawiamy. Chcemy być perfekcyjne w każdej dziedzinie. A tak się nie da.
Do tego trzeba dojrzeć. Do tego, że czasem warto przesunąć granicę między oczekiwaniami i rzeczywistością. A przede wszystkim do tego, że JA, MATKA mogę sobie pozwolić na więcej luzu :) I że warto mieć plan B. A jak on nie wyjdzie to w alfabecie jest jeszcze sporo liter!





5 komentarzy:

  1. Na szczęście macierzyństwo nie oznacza całkowitej rezygnacji ze swoich marzeń i pragnień :) Ale tak jak piszesz, mały człowieczek potrafi wywrócić nasz świat do góry nogami. Trzeba to zaakceptować i ułożyć sobie życie na nowo, inaczej. I być otwartym nawet na plan W ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne że nie. Wręcz przeciwnie - pozwala się jeszcze bardziej spełniać. Tylko czasem trzeba poprzesuwać priorytety :)

      Usuń
  2. PS Masz możliwość dodania do swojego profilu przycisku "obserwuj"? :)

    OdpowiedzUsuń