Jestem osobą, która ma bardzo racjonalne podejście jeżeli chodzi o moje Bezlukrątko kochane. I jak w kwestii wychowania dałabym dziecku przysłowiową gwiazdkę z nieba, tak w kwestii materialnej uważam, że nie ma co szaleć. Wolę rzeczy praktyczne i solidnie wykonane, a nie modne i na topie. I kompletnie nie mam nic przeciwko kupowaniu rzeczy używanych. Oczywiście nie tylko dla dziecka. Uważam, że nie ma powodu wydawać majątku na nowe rzeczy jeśli można kupić coś w dobrym stanie za połowę taniej. Zwłaszcza, że dziecko tak szybko rośnie, że nie ma szans zniszczyć ubranek czy też zabawek.
Postanowiłam podzielić się z wami informacją ile wydaliśmy na nasze Bezlukrątko przez pierwsze półrocze jego życia. Mam nadzieję, że za chwile nikt oburzony nie krzyknie, że nie wolno przeliczać dziecka na pieniądze. Ależ oczywiście, że można. A nawet trzeba. Czasem choćby po to żeby zobaczyć na co niepotrzebnie wypływają nasze pieniądze. Ponieważ od kilku lat prowadzę zestawienie miesięcznych wydatków związanych z prowadzeniem domu, oczywiste było, że dziecko również doczeka się swojej kategorii. Budżet związany z dzieckiem podzieliłam na sześć kategorii analogicznych do tych "dorosłych" czyli: jedzenie, ubrania, kosmetyki, zdrowie i inne wydatki. Dodatkiem jest kategoria pieluchy.
1. Jedzenie: 0 zł
Przez pierwsze pół roku jedzenie Bezlukrątka to mleko prosto z dystrybutora, więc zupełnie bezkosztowe.
2. Ubrania: 320 zł
W tej kwocie zawarte są wszystkie ubranka jakie kupiłam do momentu skończenia przez Dzieciora sześciu miesięcy. Praktycznie całą wyprawkę na to pół roku kupiłam używaną na olx.pl od jednej mamy. Dzieci naprawdę nie zużywają ubranek. Dokupiłam jedynie ciepły kombinezon, dwa pajace i sukienkę do chrztu (również na używaną). Sporo nowych lub używanych ubrań dostaliśmy też od znajomych lub rodziny.
3. Kosmetyki: 360 zł
- Tutaj o dziwo najbardziej kosztowne były wkładki laktacyjne dla mnie. W szczytowym momencie rzeki mleka tryskającej z moich cycków zużywałam nawet 2-3 opakowania na miesiąc. Czyli czasem wydawałam na nie prawie 60zł miesięcznie. Na szczęście teraz używam ich sporadycznie co znacznie wpłynie na obniżenie kosztów.
- Stałymi kosztami są również maść Dermopanten (do ochrony okolic pieluszkowych, tubka na miesiąc), płatki kosmetyczne (w domu używamy ich i wody, a nie chusteczek nawilżanych) oraz patyczki dla niemowląt.
- Oprócz tego na liście zakupów znalazło się wyposażenie podręcznej apteczki i wyprawka dla niemowlaka czyli: jałowe gaziki, sól fizjologiczna, proszek do prania (teraz już piorę ubranka razem z naszymi) oraz chusteczki nawilżane (wymagane w szpitalu i przydają się podczas wyjść z domu - w sumie zużyłam dwa małe opakowania...)
4. Zdrowie: 488 zł
Cóż, na zdrowiu się nie oszczędza. Zwłaszcza jeżeli chodzi o dzieci. Witamina D, Witamina K, trzy preparaty żelaza (bo mała źle je tolerowała i musieliśmy zmieniać czasem tuż po rozpoczęciu opakowania...), leki na problemy z wypróżnianiem (jak się okazało zupełnie niepotrzebnie podawane...), SabSimplex na wzdęcia i kolki i.... tutaj szok! Najwięcej wydaliśmy na probiotyki. Pięć buteleczek Dicofloru/Biogai, które podawaliśmy malej do skończenia 5 miesiąca kosztowało prawie 225zł!
5. Pieluchy: 479 zł
Patrząc długoterminowo to będzie chyba jeden z największych wydatków przez dość długi okres czasu i trzeba się z tym pogodzić. Przez pół roku Bezlukrątko zużyło ponad 20 paczek pieluch. Na szczęście część z nich dostaliśmy w prezencie.
6. Inne: 3185 zł
Kwota zdecydowanie powalająca kiedy się na nią pierwszy raz spojrzy. Na szczęście w skład tych wydatków wchodzą rzeczy kupowane tylko raz. Ponieważ kompletowanie wyprawki zaczęliśmy dużo wcześniej, to nie było to aż tak bardzo odczuwalne...
- Wyprawka dla niemowlaka czyli: pieluchy tetrowe (10 szt.), pieluchy flanelowe (5 szt.) i pielucha bambusowa kosztowały w sumie 85 zł. Pieluszka bambusowa nie jest niezbędną częścią dla typowego niemowlaka. W naszym przypadku było zalecone ciasne krępowanie maluszka ze względu na mocne odruchy związane z przedwczesnym urodzeniem. A że Dziecior przyszedł na świat w czerwcu to tylko ona sprawiała, że się nie ugotował w takim kokonie...
- Łóżeczko, komoda z przewijakiem, materac i poduszka klin kosztowały w sumie 400 zł. Meble są drewniane i solidne. Nie ma nawet co ich porównywać jakościowo do tych ze szwedzkiego sklepu od klopsików. Posłużą wiele lat ponieważ łóżeczko może być używane także przez starsze dziecko.
- Ze względu na specyficzną sytuację w szpitalu zmuszeni byliśmy kupić także laktator i butelkę wymuszającą odruch ssania. Przez pierwsze 10 dni Dziecior był albo w inkubatorze albo na solarium (bardzo silna żółtaczka wymagała nawet 16 godzinnych naświetlań) więc karmiony był moim mlekiem odciąganym do butelki. Dzięki specjalnemu smoczkowi udało mi się ją później przestawić na pierś. Był to wydatek rzędu 200 zł. Da się to zrobić za wiele mniejszą cenę. Nie mieliśmy czasu szukać. Mąż kupił pierwszy sprzęt w pierwszym sklepie, w którym go znalazł. Brawo dla niego! Bez tego nie udałoby się mi karmić piersią aż do tej pory.
- Kolejnym dużym wydatkiem była waga dla niemowląt. ABSOLUTNIE NIEKONIECZNA dla zdrowego i prawidłowo rozwijającego się dziecka. My mieliśmy problem z przybieraniem na wadze (w pewnym momencie był nawet lekki spadek), więc musiałam kontrolować ile mała zjada. Kupiona na początku grudnia z przymusu. Kosztowała prawie 300 zł.
- Chusta - w naszym przypadku must have naszego wspólnego życia. Najlepiej wydane 180zł w moim życiu. Ileż ona nam uratowała drzemek. Ileż wspaniałych spacerów zaliczyliśmy. Chociaż to nie jest obowiązkowy element wyprawki - z serca polecam.
- Większość zakupów robiłam przez internet ponieważ w 28 tygodniu ciąży wylądowałam na patologii ciąży ze skróconą szyjką. Od tamtej pory musiałam leżeć plaskiem. I choć miałam ambitne plany, że część rzeczy uszyje sama to niestety skończyło się na kupieniu gotowców z dostawą do domu. Z takich ważniejszych rzeczy kupiłam: dwa prześcieradła do łóżeczka, dwa kocyki, ręcznik kąpielowy, pieluszkę z ceratką i termometr elektroniczny. Czyli moim zdaniem absolutne minimum, które starcza nam aż do teraz.
- Największym generatorem kosztów był wózek. Planowałam kupić używany ale niestety jak wspomniałam wcześniej - miałam zakaz wychodzenia z domu a bez tego by się nie dało. Więc skończyło się na tym, że wracając z wizyty lekarskiej podjechaliśmy do najbliższego sklepu i po sprawdzeniu użyteczności wózka, który upatrzyliśmy sobie wcześniej przez internet, zabraliśmy go do domu. Bez wybrzydzania i marudzenia. Jest to typowy wózek 3 w 1. Kosztował ok. 1300 zł czyli niestety sporo więcej niż planowałam na niego wydać.
- Pozostałe wydatki w tej kategorii to śpiworek do spania kupiony w październiku (Dziecior notorycznie się rozkopywał i był to jedyny sposób, żebym nie musiała co chwila do niego wstawać bo zmarzł), śpiworek do wózka (Uważam, że jest to bardzo przydatny gadżet, choć nadal gadżet i nie każdy musi się na niego decydować. U nas się sprawdza rewelacyjnie), mata edukacyjna (kupiona używana od innej mamy) i kilka drobiazgów w postaci książeczek, grzechotek czy też gryzaków.
W sumie przez pierwsze półrocze życia naszego dziecka wydaliśmy 4777 zł.
Największy koszt to była wyprawka na sam początek. Patrząc na realne koszty utrzymania to nie przekraczają one 250 zł miesięcznie. Wydaje mi się, że nie jest to jakaś zaporowa kwota jeżeli się rozłoży ją w czasie. Kompletowanie wyprawki dla dziecka nie musi być ogromnym obciążeniem dla domowego budżetu. Ważne jest aby zachować umiar i zdrowy rozsądek. Przemyślane zakupy to podstawa. Bez wielu rzeczy wymienionych nawet przeze mnie można się śmiało obejść. Nam były potrzebne z powodu specyficznej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Wanienkę, leżaczek i miękki przewijak dostaliśmy od osób, których dzieci już z nich wyrosły. Karuzeli nad łóżeczko nie mamy bo nie chcemy. Elektroniczne nianie, monitory oddechu, nawilżacze powietrza to nie nasza bajka...
Co myślicie o takim podejściu? Potraficie choćby na własny użytek oszacować ile do tej pory kosztowało Was dziecko? Nie koniecznie po to aby wystawić mu rachunek jak przyniesie do domu pierwszą wypłatę, ale choćby dla kontroli przepływu gotówki w waszym życiu.
Świetne zestawienie! Na pewno bardzo przydatne, szczególnie dla kogoś, kto dopiero planuje lub już spodziewa się przyjścia dziecka na świat. Ja już nie pamiętam poniesionych przez nas na początku kosztów. Na pewno nie były duże bo ubrankami wymieniamy się ze znajomymi, pieluchy mamy wielorazowe - jednorazowo duży wydatek ale biorąc pod uwagę cały okres pieluchowania ponoć wychodzi dużo taniej, wózek i foteliki samochodowe też od znajomych. Zaoszczędzone fundusze postanowilismy przeznaczyć na gadżety pozwalające włączyć dziecko do naszych ulubionych czynności - chustę, nosidła i przyczepkę rowerową (narciarską) :D
OdpowiedzUsuń