wtorek, 21 lutego 2017

Dyskryminacja ze względu na płeć

Tak, doświadczam tego na każdym kroku! Dyskryminacji ze względu na płeć. Gorszego traktowania ze względu na to, że jestem kobietą! I to nie ze strony Pana Dresa spod bloku, ale ze strony choćby służby zdrowia, która powinna charakteryzować się jednak wysoką kulturą osobista! Zresztą dyskryminacja dotyczy też mężczyzn! Nie wierzycie? To zapraszam do dalszego czytania!


Niby mamy równość w traktowaniu rodziców. Matka i Ojciec mają takie same prawa w stosunku do dziecka. Prawo do wiedzy o jego stanie zdrowia, prawo do poszanowania prywatności, prawo do opieki nad dzieckiem. Oboje jesteśmy przecież prawnymi przedstawicielami naszego dziecka.  Czy jednak na pewno tak jest? Czy aby na pewno w oczach społeczeństwa jesteśmy równi jako rodzice? Bo ja ostatnio doświadczam czegoś zupełnie innego!

Mam wrażenie, że matkę traktuje się jak kogoś, komu można rzucić prosto w twarz najgorsze informacje i nawet nie czekać, żeby sprawdzić jak sobie z nimi poradzi. Kobieta musi być silna, zorganizowana i wiedzieć wszystko na temat wychowywania dzieci. Musi znać odpowiedzi na wszystkie pytania związane z opieka nad noworodkiem, a później niemowlakiem. Ojcom można wybaczyć wiele niedociągnięć. Matce żadnego.

Ostatnio spotkało nas kilka sytuacji, które ewidentnie pokazują, że Ojców traktuje się jako rodziców drugiej kategorii. Z góry zakłada się, że są mniej odpowiedzialni, nieogarnięci albo... że trzeba śpieszyć im z pomocą bo NA PEWNO sobie nie poradzą!

Ojciec Nieogarnięty
Mamy to szczęście, że najczęściej na wizyty lekarskie możemy chodzić wspólnie. Żeby sobie pomagać przy dziecku. Wiadomo, Młoda czasem płacze, więc trudno w takich warunkach spokojnie porozmawiać. I jak zachowują się lekarze? Najczęściej padają słowa: "To tata może wyjść już z dzieckiem na korytarz, a ja Pani wszystko wytłumaczę....". Dlaczego? Bo nadal panuje przekonanie, że odpowiedzialna za opiekę nad dzieckiem jest kobieta. A mężczyzna to traki dodatek. Żeby dobitniej pokazać, że to zdarza się nagminnie, przytoczę jeszcze jeden przykład. Szczepienie. Tata został z Młoda w na kłuciu a ja rozmawiam z lekarzem. Po opanowaniu sytuacji przyszli do nas i usłyszeli tylko "proszę stosować się do zaleceń przekazanych żonie". Następnym razem postanowiliśmy się zamienić.  I co? Po dołączeniu do nich usłyszałam "Tak jak już mówiłam mężowi..." i tu została powtórzona cała lista zaleceń, które wcześniej usłyszał Pan Bezlukrowy. Tak jakby był jakiś niesprawny umysłowo i nie potrafił zapamiętać kilku rzeczy!
I niestety zdarza się to notorycznie! A najgorsze było, gdy do lekarza poszli sami! Pierwsze pytanie to nie "jak dziecko się czuję?" ale "a gdzie jest mama dziecka?".

Ojciec Bezradny
Często zdarza nam się jeździć pociągiem. Najczęściej mi i Bezlukrątku. Ludzie już się przyzwyczaili, że dziecko jest spokojne i podczas całej 22 minutowej podróży gapi się przez okno. Takie to uroki podróży ciągle na tej samej trasie. Schody zaczynają się na Dworcu Głównym, gdzie różnica poziomów między podłogą pociągu i peronem wynosi około 30 cm. Do tego jeszcze dochodzi ogromna szczelina między nimi. Problem mają dzieci, niepełnosprawni, osoby starsze i matki z wózkiem. Ojcowie niekoniecznie.  Raz zdarzyło się, że jechał z nami Pan Bezlukrowy. Musieliśmy coś załatwić razem, więc podróż była o innej porze niż zwykle. Tłum ogromny, więc On z Bezlukrątkiem i wózkiem poszedł w głąb pociągu, a ja walczyłam o byt przy drzwiach. I wiecie co? Normalnie jakieś objawienie prawie. Ojciec z dzieckiem. SAMI! Najpierw Pani Konduktor ze zdziwieniem zapytała czemu dziecko tylko z Ojcem jedzie. Później wszystkie kobiety siedzące w zasięgu wzroku oferowały swoją pomoc przy ubieraniu czapeczki i wkładaniu dziecka do wózka. Ba! One nawet rzuciły się do pomocy przy wynoszeniu wózka z pociągu! Ja zawsze muszę o to prosić jakiegoś pana, który akurat się nawinie pod rękę...

Ojciec Bezwstydny
Samotne spacery Bezlukrowego i Dzieciora po supermarkecie zakończyły się w momencie odkrycia, że jedyny przewijak w okolicy znajduje się w damskiej toalecie... A tu jak na złość kupa stulecia się pojawiła. I wiece co? Nie poszedł! Zmienił tą pieluchę na korytarzu prowadzącym do łazienek. Pokój dla matki z dzieckiem też był w damskiej toalecie. Bo po co ma być gdzie indziej skoro jest dla matki?

Myślałam, że to się zmieni, że jak dziecko będzie większe to więcej czasu będzie mogło spędzać z tatą. Niestety, nadal panuje przekonanie, że matka i dziecko są zrośnięte pępowiną do osiemnastki. A Ojciec to tylko taki dodatek.

Temat szacunku dla Ojców poruszałam już wcześniej we wpisie Równouprawnienie. Zapraszam, do zajrzenia również tam.

 A wy? Spotkaliście się kiedyś z podobną sytuacją?


pozdrawiam
Matka bez lukru
 --------
 Dziękuję za odwiedziny! Jeżeli post Ci się podobał to zachęcam do komentowania tutaj albo na moim profilu na FB

4 komentarze:

  1. To prawda, też spotkaliśmy się z takimi sytuacjami. Jak mój mąż zabierał ze sobą naszego synka np. do hurtowni, gdy ten miał miesiąc, to wszystkie baby podziwiały "co za cudowny tata", jakby nie wiadomo co robił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Tak jakby normalny tata nie potrafił się swoim dzieckiem zająć :)

      Usuń
  2. Wiesz z tą historią o przekazywaniu informacji mamie w gabinecie lekarskim się spotkałam na własnym przykładzie, ale przyznam że nie odebrałam tak tego. Dla mnie to po prostu jest praktyczne- tata wychodzi na korytarz z krzyczącym dzieckiem a ja w spokoju mogę porozmawiać i o wszystko zapytać. Równie dobrze moglibyśmy się rolami zamienić.
    Ale fakt- przewijaki jedynie w WC damskim to lekka przesada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem idee :) Tylko u nas dziecko często płacze bo jest głodne, więc wypraszanie taty mija się z celem. Chodzi o założenie, że tata ma wyjść a mama zostaje. Przecież równie dobrze może wyjść mama, a zostać tata :)

      Usuń