wtorek, 22 listopada 2016

Wstydź się matko!

Wstajesz z łóżka ze świadomością, że twojemu dziecku będą dziś zadawać ból. Że z premedytacją to właśnie ty ją tam zabierzesz.  Uśmiechasz się do niej jakby nigdy nic... No może bardziej drżą Ci ręce podczas zapinania kurtki... Wkładasz ją w fotelik i mówisz, że jedziecie na wycieczkę, chociaż wiesz, że z miłą podróżą nie będzie to miało nic wspólnego... Wybudzasz ją z drzemki i wchodzicie do tego strasznego miejsca.
Bierzesz na ręce i mówisz "kocham Cię"... W tym samym momencie pielęgniarka wbija igłę w jej palec i wyciska krew. Dziecko płacze, wije się i wyrywa... Ty trzymasz je coraz mocniej... krew nie chce lecieć... zaczynają puszczać Ci nerwy.. pielęgniarka coraz bardziej nerwowo trzyma ją za dłoń i mruczy pod nosem "jeszcze tylko kilka kropel... jeszcze troszkę...". Ty w głowie masz milion obelg w kierunku tej niczemu nie winnej kobiety... że za wolno, że niezdarnie, że mogłaby już skończyć, że dlaczego te rękawiczki są takie niebieskie, czemu tak się ślimaczy, czemu tak mocno ściska... I choć wiesz, że stara się jak może to musisz skierować swoją bezradność i złość w czyimś kierunku. Więc w myślach obrywa się jej... Ustami zaś zapewniasz dziecko, że je kochasz, że już zaraz koniec i zaczynasz śpiewać mu do ucha jego ulubioną piosenkę... W końcu! Dwie fiolki napełnione! Plaster nie chce się trzymać, krew jak na złość teraz sama leje się po palcach... Wcześniej miała problem żeby kapać... Przytulasz swoje dziecko najmocniej jak potrafisz... A ono patrzy na Ciebie załzawionymi oczami. I tak jakby pytało "dlaczego mnie tu zabrałaś? dlaczego oni mi to robili?" I nie umiesz jej wytłumaczyć. Bo co ją interesuje, że musi mieć morfologię zrobioną? Ona wie tylko to, że ją boli. Żyje tu i teraz... I jest to jej błogosławieństwem. Przytulasz ją jeszcze raz i... uśmiecha się do Ciebie jakby nigdy nic. Jakby była najszczęśliwszą osobą na świecie. Bo jest. Bo jest w ramionach, które ją kochają. Wkładasz ją do fotelika. A ona zasypia. Na jej twarzy widać spokój. Ona już go ma. A ty dalej jesteś myślami w gabinecie. I wstyd Ci za tą niewypowiedzianą agresje w stosunku do pielęgniarki. Zastanawiasz się, czy zauważyła, czy się domyśliła... I wstyd ci, że nie dałaś rady się pohamować. Że emocje wzięły górę. Wstyd Ci, że znów tak bardzo przeżywałaś pobieranie krwi. Wstyd Ci. Ale czujesz też ulgę, że już po wszystkim...

1 komentarz:

  1. Też to przechodziłam :/ Aż znaleźliśmy niesamowitego lekarza (akurat nie pielęgniarkę), który tak sprawnie pobiera dziecku krew! Chwila i po wszystkim, dziecko ledwo zdąży zapłakać. A my jesteśmy spokojniejsi :)

    OdpowiedzUsuń