Kiedy Bezlukrątko było jeszcze uwięzione w moim brzuchu, a ja byłam uwięziona we własnym łóżku, miałam mnóstwo czasu na przeglądanie czeluści internetu. Już wcześniej podjęliśmy wzbudzającą ogólnorodzinne oburzenie decyzję, że jak tylko dziecko się urodzi to ląduje we własnym łóżeczku we własnym pokoju. Tak, podobno to nieodpowiedzialne i nierozsądne. Przynajmniej do roku powinno przecież spać z nami w pokoju. A najlepiej w łóżku. I jak zgodnie orzekły wszystkie ciocie i babcie: "utrudniasz sobie życie bo nabiegać się będziesz musiała do niej w nocy". Trochę w tym prawdy jest. Głównie w tym, że musiałam (czasem kilka razy w nocy) pokonywać zawrotną odległość 5 metrów dzielących nasze pokoje.
Jestem zwolenniczką wychowywania w bliskości. Jestem jednak przede wszystkim zwolenniczką wychowywania w rozsądku. Nie powiem, słuch mi się wyostrzył i w nocy każde kwęknięcie dochodzące zza zamkniętych drzwi jej pokoju dociera do mnie niczym wybuch armatni. Ale wracając do tematu - nasze dziecko od początku ma swój kąt w domu. Tam została zaniesiona po wyjściu ze szpitala, tam spędza wszystkie drzemki, tam przesypia noce. Bawi się wszędzie. A właściwie prawie wszędzie - jest absolutny zakaz zabawy w łóżeczku. Tam się śpi. Proste? Proste. I tej wersji się trzymamy.
I jak tak leżałam w ciąży ze swym najlepszym przyjacielem laptopem u boku to w głowie powstawały coraz to nowsze wizje dekoracji pokoju tego naszego małego człowieka. Miało absolutnie nie być na różowo! Miało być kolorowo i radośnie. Przytulnie ale nie kiczowato. Jeśli wpiszecie w google hasła dotyczące urządzania dziecięcych pokoi to przytłoczy was po pierwsze przestrzeń, którą one zajmują (ja chyba całego domu nie mam tak dużego...) i ceny jakie to wszystko kosztuje! Pińcset plus można by przeznaczyć na spłatę kredytu... Gdybym się na nie łapała oczywiście ;)
I tak sobie pomyślałam, że rozróżniam kolory, mam dwie ręce i całkiem niezły gust więc... dlaczego by nie spróbować zrobić czegoś samemu? Zakupiłam na allegro kilka rolek tiulu, kilka arkuszy filcu i ukradłam mężowi ledowe lampki choinkowe.
Z tiulu zrobiłam pompony w które powciskałam lampki. Powstały kolorowe światełka świetnie sprawdzające się jako lampka nocna. Delikatne światło nie rozbudza dziecka ale idealnie wystarcza do zmiany pieluszki czy karmienia. Z resztek tiulu zrobiłam większe pompony, które zawiesiłam na suficie. Tylko jakoś zdjęcia nie mam pod ręką, żeby Wam pokazać...
Z filcu wycięłam litery wchodzące w skład imienia Bezlukrątka. Żeby mieć czym je wypchać wypatroszyłam starego Jaśka z Ikea. Cóż, sztuka wymaga poświęceń i ofiar :) W ten sposób powstała rewelacyjna dekoracja nad łóżeczko.
Po uszyciu literek zostało mi sporo ścinek, które również wykorzystałam. Powstała pogodynka, która wisi na drzwiach.
Zgodnie z zasadą, że nic nie może się zmarnować postanowiłam do końca zużyć bogate wnętrze Jaśka.
Tylko co z nim zrobić. Znalazłam w szafie przykrótką jak na żonę spódnicę :) Przewidując, że już nigdy się w nią nie zmieszczę, pocięłam ją w szale twórczym i uszyłam misia. Podobno "kontrasty" wszelkiej maści są teraz w modzie i w...cenie :)
I jak Wam się podoba?
Ja uważam, że po pierwsze mam oryginalne i niepowtarzalne dekoracje w pokoju Bezlukrątka. Po drugie zaoszczędziłam miliony monet. A po trzecie nie oszalałam z nudów podczas tego wymuszonego leżenia w ostatnich tygodniach ciąży.
Pięknie!!!! Świetnie i kreatywnie:) Bardzo mi się podoba! Gratulacje:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSuper pomysł :) Też lubię po swojemu urządzać mieszkanie, u nas wiele jest własnoręcznie zrobionych ozdób czy mebli. Najczęściej inspiruję się obrazkami z Pinteresta - skarbnica DIY, polecam :)
OdpowiedzUsuńJa czasem też tam zaglądam. Teraz uczę się szyć na maszynie :)
Usuń